Jak się żyje w Chinach ogarniętych epidemią koronawirusa?

15.02.2020
Ewa Stanek-Misiąg

Jeśli ktoś z domowników jest chory, to zabiera się go do szpitala, a pozostałe osoby mają bezwzględny zakaz wychodzenia. Naprzeciwko drzwi wejściowych montuje się kamerę, żeby te osoby pilnować.


dr Agnieszka Bielewicz w Szanghaju

Ewa Stanek-Misiąg: Na zdjęciach azjatyckich miast zawsze jest pełno ludzi. Te, które nam pani przesłała, przedstawiają wyludnione ulice.

Dr Agnieszka Bielewicz: To jest dla mnie przerażające. Szanghaj – niezwykle żywe miasto, z którego po prostu bucha energia – nagle opustoszał. Depresyjny widok. Do pracy jeżdżę pustym autobusem. Mama się mnie pyta, czy się nie boję. Odpowiadam: mamo, w takim autobusie jestem dużo dalej od kierowcy niż bym była w taksówce. To jest właściwie mój „prywatny” autobus. Dziwne uczucie.

Jakby grała pani w filmie?

Zdecydowanie. Moja siostra namawia mnie: rób zdjęcia, dokumentuj, ale chyba nie jestem w tym dobra, nie czuję takiej potrzeby.

Ludzie nie wychodzą z domów ze strachu?


Fot. dr Agnieszka Bielewicz

Nie wychodzą, ponieważ takie jest zarządzenie władz. Tutaj ludzie z zasady ufają rządowi, panuje przekonanie, że rząd wie, co robić. Poza tym, nie ma po co wychodzić. Muzea zamknięte, parki zamknięte, restauracje zamknięte. Ale niektóre osoby nie wychodzą zapewne ze strachu. Wczoraj miałam pacjentkę, która panicznie bała się wejść do kliniki. Przyszła po leki. Ponieważ nie była w stanie przekroczyć progu, spotkałam się z nią na zewnątrz.

To chyba całkiem rozsądne ze strony tej pacjentki? W placówkach medycznych jest większe prawdopodobieństwo spotkania kogoś chorego.

Nie do końca. Zgodnie z wytycznymi, które obowiązują w tej chwili, mamy zakaz przyjmowania pacjentów z temperaturą powyżej 37,3°C.

Sprawdzacie przy wejściu?

Tak. 90% naszych pacjentów umawia się na wizytę przez telefon. Odpowiadają wtedy na pytania o temperaturę, kaszel, stan zdrowia rodziny, ostatnie podróże. Jeśli coś nas w tych odpowiedziach zaniepokoi, prosimy takiego pacjenta o zgłoszenie się do któregoś z rządowych szpitali. Tylko rządowe szpitale, oznaczone jako Fever Clinic, mogą przyjmować pacjentów z gorączką. Tylko tam przeprowadza się testy. Kiedy pacjent przychodzi do nas na wizytę, stojąca przy wejściu pielęgniarka w ubraniu ochronnym mierzy mu temperaturę i wręcza kwestionariusz do wypełnienia. To jest zestaw pytań podobnych do tych zadawanych przez telefon. Kiedy się upewnimy, że pacjent nie jest potencjalnym zakażonym, możemy go wpuścić do kliniki.

Czytałam o zakazie sprzedaży leków przeciwgorączkowych, żeby ludzie nie ukrywali, że gorączkują.

Dopiero od niedawna obowiązuje ten zakaz. Wcześniej leki były dostępne, bo Chińczycy nie oszukują. Z zasady, bo oczywiście zdarzają się wyjątki. Na przykład, zgłosił się do mnie pacjent, który na etapie kwalifikacji zataił, że kaszle. Przyznał się do tego podczas wizyty, prosząc, żebym go osłuchała. Pan został wysłany do Fever Clinic. Monitoruję go cały czas. Okazało się, że to zapalenie płuc, ale bakteryjne. Wiem, że spędził w szpitalu 7 godzin, większość tego czasu w izolatce. Relacjonował, że nie było żadnych tłumów. Nikt się nie tłoczył na korytarzu.

Jednak od dwóch dni leki przeciwgorączkowe nie są dostępne w aptekach. Cel jest taki, by zmusić pacjentów z gorączką do wizyty w szpitalu i zmniejszyć ryzyko zarażenia innych osób.

Czy placówki medyczne pracują normalnie?

Nie. Zamknięto kliniki dentystyczne, okulistyczne, laryngologiczne. Mam ząb w trakcie leczenia kanałowego. Jeśli się „obudzi”, pozostanie mi tylko jechać na ostry dyżur do szpitala.

Nie ma pani problemów z robieniem zakupów?


Fot. dr Agnieszka Bielewicz

Żadnych. Sklepy są otwarte. Tylko zamiast na przykład trzech wejść (jak w Carrefourze, do którego chodzę) czynne jest jedno. I przed każdym wejściem mierzą każdej osobie temperaturę. Jak mówiłam, restauracje są zamknięte, ale można zamówić jedzenie z dostawą do domu, to znaczy do bramy. Tutaj mieszka się na zamkniętych osiedlach. Na moim osiedlu jest sześć bram wjazdowych, obecnie otwarte są tylko dwie. Nikt poza mieszkańcami nie może wejść na teren osiedla, więc zamówienie odbiera się przy bramce. Dostaje się wtedy też karteczkę z informacją, kto przygotował jedzenie, kto je przywiózł i jaka była temperatura ciała tych osób. Brzmi jak szaleństwo.

Jak pani sądzi, jak długo to jeszcze potrwa?

Sama zadaję sobie to pytanie. Dzieci z mężem mają bilet powrotny na 22 lutego, chyba musimy zmienić termin, zwłaszcza że obecnie wymagany jest 2-tygodniowy okres kwarantanny po powrocie do Szanghaju (nawet dla obcokrajowców wracających z zagranicy).

Wolała pani wyprawić rodzinę z Szanghaju?

Tak, po tym, jak dzieci spędziły w domu dwa tygodnie i wiadomo było, że szkoły nieprędko zostaną otwarte, zdecydowaliśmy, że polecą do Polski. Mąż może pracować przez internet. Ja zostałam, bo było mi trochę żal urlopu, ale przede wszystkim jestem lekarzem, mam swoich pacjentów. Ludzie cały czas potrzebują opieki medycznej, leków na nadciśnienie, cukrzycę. Mają zapalenie pęcherza moczowego, łamią ręce, nogi.

strona 1 z 2
Zobacz także
  • Chiny - 1765 ofiar śmiertelnych COVID-19
  • Szef WHO: świat nic nie robi, żeby zapobiec kolejnej epidemii
  • Chiny - ponad 1700 medyków zakażonych SARS-CoV-2
  • WHO: liczba zakażeń nie rośnie gwałtownie poza Chinami
  • Chiny - "SCMP": wielu zgonów z powodu COVID-19 nie ma w danych oficjalnych
  • Koronawirusy, czyli powracający problem
  • Koronawirus – rozmowa z ekspertem z Kanady
Wybrane treści dla pacjenta
  • Przeziębienie, grypa czy COVID-19?
  • Test combo – grypa, COVID-19, RSV
  • Koronawirus (COVID-19) a grypa sezonowa - różnice i podobieństwa
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!